Nie ma chyba bardziej rozpaczliwego słowa wpisywanego w wyszukiwarkach internetowych w kontekście samochodu niż "progi". Owszem są i inne frazy, takie jak na przykład "cena benzyny", ale żadna z nich nie jest naładowana aż taką dawką rozpaczy. Dlaczego? O tym, że progi w naszym samochodzie nadają się do wymiany prawie zawsze dowiadujemy się... zbyt późno.
Mimo tego, że same progi dostarczają właścicielom aut mnóstwo zmartwień to tak naprawdę nie są zbyt skomplikowanym elementem samochodu. Ich charakterystykę zawiera kilka prostych prawd. Po pierwsze: progi zazwyczaj rdzewieją i gniją od środka (dlatego negatywne zmiany widać tak późno). Po drugie: progi ulegają korozji z powodu gromadzącej się wewnątrz nich wody (małe kanaliki odprowadzające wodę i dające oddech progom szybko ulegają zatkaniu). Po trzecie: zdarza się, że progi naprawia się za pomocą tak zwanych wstawek spawalniczych, ale jeszcze częściej odrywa się od samochodu skorodowane części i zakłada się nowe również używając technik spawalniczych (i jedno i drugie kosztuje). Po czwarte: bez sprawnych technicznie progów ciężko jest podnieść samochód do tak trywialnej czynności, jak na przykład zmiana koła (lewarek zatopi się w samochodzie). Po piąte i ostatnie: progi (jako część obrosła w legendy) są chyba jedną z najgorzej traktowanych części samochodu przez amatorów (wpychanie do wnętrza gipsu, szmat, toreb plastikowych, a także pianki montażowej) i może to doprowadzić do nieodwracalnego zniszczenia podwozia samochodu przez postępującą korozję. Skoro mamy już wymienione powyższe prawdy warto zwrócić uwagę na fakt, iż producenci samochodów często aż "proszą się" o problemy z progami olewając sposób zabezpieczenia poszycia samochodu. Wyjątkiem nie jest tu niestety Fiat Seicento - mimo, że Włosi chwalą się, że to autko ma dużą część blach cynkowanych dwustronnie to praktycznie nie da się znaleźć kilkunastoletniego egzemplarza pozbawionego problemów z progami. Gdyby już na etapie produkcji kanaliki odprowadzające wodę z progów były szersze, bardziej odporne na zatkanie, a blachy przeznaczone na progi lepiej zabezpieczone od wewnątrz to być może byłby to jeden z trwalszych elementów w tym modelu. W praktyce jest to element najbardziej ulegający korozji. Co robić w przypadku wystąpienia problemów? Co zrobić kiedy po delikatnym zbadaniu małej dziurki w progu pokazuje nam się Wielki Kanion Kolorado o rozmiarach kilkadziesiąt centymetrów na kilkanaście? Cóż, najlepiej zadbać o jakiegoś fachmana od blacharki, który nie dość że nie zedrze z nas skóry, to na dodatek będzie w stanie doprowadzić nasz samochodzik do odpowiedniego stanu. Jest to bardzo, bardzo trudne zadanie. O ile same progi nie są dużym wydatkiem to już usunięcie starych, wspawanie nowych i do tego ich odpowiednie zabezpieczenie, a także polakierowanie są już sporym wydatkiem. Skoro nie mamy pieniędzy, ale dysponujemy pewnym zapasem czasu to zaczynamy kombinować i tutaj może przyjść nam z pomocą tania jak barszcz nitownica. Otóż jeżeli progi nie są całkowicie przegnite, mają w przewadze zdrowe części, a do tego widzimy wyraźnie, że "ruda" nie doszła do właściwej części podwozia to możemy - moim zdaniem - pokusić się o naprawę, polegająca na przynitowaniu nowych kawałków blachy, do już istniejących, fabrycznych, ale maksymalne pozbawionych korozji. Po wszystkim nie będzie to wyglądać "jak z salonu", ale na pewno nic nam nie odpadnie na pierwszych wybojach (o wiele lepsze rozwiązanie, niż mata szklana), a poza tym korozja powinna być rzeczywiście na jakiś czas zatrzymana, jeśli nie spowolniona. Z oczywistych względów niniejszy poradnik jest wyłącznie dla osób, które rozumieją że pokazane operacje robią wyłącznie na własne ryzyko, a autor niniejszego opisu (tak, to ja) nie odpowiada w żadnym wypadku za ewentualne zniszczenia, obrażenia, straty (np. finansowe) i tak dalej. Nikogo do niczego nie namawiam, nie przymuszam, opisuję jedynie swoje doświadczenia w zakresie radzenia sobie z progowym horrorem we własnym zakresie i na przykładzie Fiata Seicento.
Pierwsze co nas czeka to ocena zniszczeń. Jeżeli progi trzymają się mocno, a w ich zewnętrznej strukturze wystąpiły jakieś nieprawidłowości to warto je przetrenować śrubokrętem i pilnikiem. Robimy to jednak ostrożnie dbając o zabezpieczenie oczu, dłoni i twarzy. Pamiętajmy, że chcemy naprawić progi, a nie znaleźć sposób na scarface w stylu "szanującego się" Albańczyka. Ważna uwaga na początek: nie zdziwmy się kiedy z małej dziurki wielkości dwudziestogroszówki zrobi się duża japa na trzydzieści centymetrów. To jest normalne. Gorzej, jeśli odkryjemy, że całe progi schodzą na całej długości z autka. Wtedy nitowanie nic nie pomoże, bo nie mamy do czego nitować. Jeśli jednak sytuacja nie jest tragiczna to zabieramy się do roboty, czyli przystępujemy do kolekcjonowania narzędzi. W moim przypadku lista była długa. Znalazł się na niej: 1. pędzelek, rozpuszczalnik, oraz puszka farby antykorozyjnej (najlepiej reagującej z rdzą), 2. szczotka do metalu oraz odrdzewiacz rozpuszczający rdzę, ale także roztwór kwasu z taką rdzą wchodzący w reakcję. 3. nożyczki, pusta 5-litrowa plastikowa butelka po wodzie, mały lejek, przynajmniej dwie sztuki końcówek do spryskiwania (chodzi dokładnie o takie same końcówki, jakie są na każdej butelce płynu do mycia szyb) plus cieniutki wężyk, za pomocą którego będzie łatwiej wprowadzić kwasy do progów. 4. nitownica, oraz nity zrywalne, 5. blacha ocynkowana przedpiecowa (wielkość arkusza, lub ilość arkuszy odpowiednia względem wielkości ubytków w progach), 6. piłka do metalu, lub odpowiednio wyposażona wyrzynarka, lub nożyce do metalu (polecam wyrzynarkę i nożyce), 7. wiertarko-wkrętarka akumulatorowa (jeśli mamy dostęp do kontaktu, to może być zwykła wiertarka), 8. arkusze papieru ściernego gruboziarnistego, 9. substancja uszczelniająca do rur typu "spawanie na zimno", a także masa uszczelniająca do metalu. 10. środki ochrony ciała w postaci plastikowych okularów, rękawic, osłony na nos i usta. Oczywiście przydałby się dostęp do kanału, lub dobry lewarek z dodatkiem dwóch kobyłek. Pamiętajmy, że brak zachowania środków ostrożności, w tym wchodzenie pod samochód podniesiony i zabezpieczony jedynie za pomocą lewarka grozi śmiercią, lub kalectwem. Jak widać bezmyślność przy tej robocie może was przemienić nie tylko w Albańca, ale również w mokrą plamę. Dbajmy więc o swoje bezpieczeństwo i bezpieczeństwo osób znajdujących się w pobliżu samochodu! Jeśli mamy już warsztat pracy i narzędzia do pracy to rozpoczynamy kontynuację tego czym zajęliśmy się na początku. To oznacza, że istniejące dziury musimy w miarę możliwości oczyścić do żywego metalu. Przyda się tutaj wspomniany pilnik do metalu, a także papier ścierny (uwaga na oczy, dłonie i tak dalej). Wnętrze progów dobrze jest również spryskać odrdzewiaczem (znowu: uwaga na oczy, pamiętajmy że nie chcemy zostać Albańczykiem) zwracając uwagę, że duża część żrącej substancji zacznie wyciekać pod samochód. W zależności od rozmiarów zniszczeń jesteśmy w stanie uporać się z zabezpieczeniem wstępnym dziur nawet w jeden dzień. Kolejne działanie to wyczyszczenie powierzchni rozpuszczalnikiem w ten sposób aby zmyć wszystkie pozostałości. Na tym etapie dobrze jest już użyć farby reagującej z rdzą, bo brzegi dziur oczyszczone z korozji same z siebie nie są na nią odporne. Dopiero na zabezpieczone powierzchnie robimy pierwsze przymiarki arkusza blachy ocynkowanej. Oczywiście przydadzą się odręczne rysunki, z uwagami w jakim miejscu będzie przylegać blacha ocynkowana do karoserii i czy w niczym to nie będzie przeszkadzało. Z tymi informacjami zabieramy się za wyrzynarkę lub nożyce do blachy. Te narzędzia będą nam potrzebne, aby przyciąć arkusz do właściwych rozmiarów. Ale zanim coś zrobimy, zastanówmy się czy nie zrobimy sobie krzywdy. Pamiętajmy, że gotowy materiał musi być większy, bo nie tylko ma za zadanie przykryć dziurę, ale przylegać do zdrowej blachy za pomocą nitów. Sugerowana poprawka to minimum 2 centymetry. Gotowy arkusz jeszcze raz przykładamy do dziury, w miarę potrzeby zaginamy i już na tym etapie odpowiadamy sobie na pytanie, w którym miejscu przewiercimy otwory służące do przepchnięcia nitów. Tę ostatnią operację robimy oczywiście poza samochodem, pamiętając o rozsądnej odległości jednego otworu od drugiego. Warto pamiętać również o grubości wiertła, bo otwór nie może być za duży. Nit ma wejść prawie na wcisk lub na wcisk. Dlatego najlepiej posłużyć się gotowym nitem i na wzrok ocenić jakie wiertło będzie odpowiednie. Gotowy kawałek blachy z otworami przykładamy znowu do dziury w celu oznaczenia na karoserii samochodu miejsc, w których będą umieszczone nity. Przyda się jakiś mazak wodoodporny i cierpliwość. Po skutecznym oznaczeniu zabieramy się za wiercenie ze zwróceniem uwagi na wielkość wiertła, szybkość obrotów wiertarki (zaczynamy od wolnych i raczej takie utrzymujemy), oraz - co ważne - na informację co znajduje się po drugiej stronie blachy. W niektórych samochodach, w tym również w Seicento w progach mogą znajdować się przewody, których uszkodzenie może nas kosztować sporo kłopotu. Najważniejsza rzecz: uważajmy na oczy! Przewiercone otwory zarówno w karoserii samochodu jak i arkuszu blachy to okazja do ich zakonserwowania farbą. Po nitowaniu nie będzie już na to czasu. Wyschnięte miejsca możemy już ze sobą złączyć za pomocą ręcznie włożonych nitów. Jeżeli wszystko zrobiliśmy dobrze to nie dość, że jeszcze posiadamy wzrok, nie mamy blizny w stylu Albańskiego "twardziela", samochód nie przygniótł nas do ziemi to na dodatek otwory pasują do siebie miejscami, a nity ledwo wchodzą w wywiercone otwory. Samo nitowanie jest już w miarę proste, ale wymaga czasami niezłych ćwiczeń gimnastycznych, łącznie z pilnowaniem skosu blachy, korekty jej ułożenia. Efekt naszej pracy to przytwierdzony nitami element blachy, jaki nie odstaje zbytnio od karoserii. Brzegi takiej łatki pokrywamy jakimś spoiwem do metali. w ten sposób, aby wszystko było gotowe na ostatecznie zakonserwowanie farbą przeciwkorozyjną. Przed tą ostatnią operacją warto pokusić się o przemycie progów odrdzewiaczem lub inną substancją wiążącą rdzę, ale w tym celu (przynajmniej jeśli chodzi o Seicento) będziemy zmuszeni do ściągnięcia wewnętrznych plastikowych osłon. Pamiętacie o środkach ochrony ciała? Tak, tutaj również będą one przydatne. Kwas będzie również wyciekał przez rozmaite szczeliny, zatem warto pomyśleć o tym, aby zabezpieczyć podłoże, a być może również zatkać zbędne na czas przemywania progów otwory. Operację przemywania prawdopodobnie będziemy musieli jeszcze powtarzać, ponieważ z rudą zarazą wygrać jest naprawdę trudno.
Dziękuję, zastosuję się do tych wskazówek
OdpowiedzUsuń